Czasami w drodze z pracy do domu idę na targ po świeże owoce i warzywa. Ale kiedy widzę, jak cierpią te babcie, które sprzedają czy mróz, czy upał, to czasami podchodzę do nich, żeby kupić domowe produkty.

– Może kupisz śmietanę, dziecko? – staruszka spojrzała na mnie w taki sposób, że nie mogłam odmówić.

– Ja śmietany w zasadzie nie używam…

– Ale to domowa, prawdziwa, – kobieta przetarła oczy szorstką ręką.

W tym momencie zrobiło mi się żal staruszki, i nie wiadomo dlaczego zdecydowałam się wziąć od niej tę śmietanę, chociaż staram się nie jeść nabiału.

Czasami w drodze z pracy do domu idę na targ po świeże owoce i warzywa. Ale kiedy widzę, jak cierpią te babcie, które sprzedają czy mróz, czy upał, to czasami podchodzę do nich, żeby kupić domowe produkty.

Tak właśnie zdarzyło się dzisiaj.

„I co ja mam zrobić z tą śmietaną?” – myślałam, zbliżając się do domu. – “Może upiekę coś słodkiego, ale nie mam czasu na gotowanie”.

Przy wejściu siedziały sąsiadki. Jedna z nich, pani Lidka, mieszka na górze nade mną. Jest samotną kobietą, czasami ze sobą rozmawiamy.

– Co tam niesiesz? – pyta wesoło sąsiadka, wskazując na reklamówkę.

– A, kupiłam wiejską śmietanę, – odpowiadam. – Nie przydałaby się pani?

– Nie, – mówi pani Lidka. – Dla mnie śmietana jest za tłusta. Ale moja Kicia bardzo lubi.

– To niech pani weźmie dla Kici.

Podałam jej słoik i poszłam do swojego mieszkania.

– Ale dobrze zrobiłam, – pomyślałam sobie. – Pomogłam dwu staruszkom.

Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku położyłam się spać. A rano postanowiłam znowu iść na targ, bo miałam wolne.

– Pomogę komuś innemu, – pomyślałam i wyszłam z domu.

Moja staruszka siedziała przy samym wejściu na bazar. Sprzedawała jajka.

— Weź kilka, kochanie, — powiedziała kobiecina, a mnie aż coś zakłuło w sercu. – Muszę tu sprzedawać, – mówi staruszka, – żeby zarobić na lekarstwa.

– Wezmę, proszę pani, – zgodziłam się ochoczo, uznając, że moje dobre uczynki zaczną się od tej babci. Zwłaszcza, że ​​jajka, w przeciwieństwie do produktów mlecznych, jem i bardzo lubię.

– Ile chcesz, kochana?

– A, niech będą wszystkie…

Jajka na prowizorycznej ladzie były pięknie ułożone w kształt piramidy.

Zaskoczyło mnie jednak, że są bardzo czyste i jednolite w kolorze. Zazwyczaj domowe jajka są trochę mniej idealne.

Postanowiłam więc zapytać o to staruszkę.

– Wszystkie pani jajka są takie piękne, – wzięłam jedno do ręki. – I na każdym jest pieczątka.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, na jajku, które trzymałam w dłoni, było typowe dla sklepowych produktów oznaczenie.

Kobiety, które handlowały w pobliżu, zaczęły się głośno śmiać.

– Oczywiście, – powiedziała jedna z nich, wycierając oczy ze śmiechu. – Jajka naszej babci Mani od razu wychodzą ostemplowane! Patrz tylko, jakie ma nowoczesne kury!

Kobiety zaczęły się śmiać jeszcze głośniej, a babcia, która już pakowała mi jajka, zaczęła wymachiwać do nich rękami.

– Znalazły się święte, – splunęła w kierunku swoich konkurentek. – Nie macie nic lepszego do roboty?! Lepiej popatrzcie, co same sprzedajecie. A ty, – staruszka  zwróciła się do mnie, – jak nie chcesz kupować, to nie kupuj! Poradzę sobie bez ciebie! Na szczęście mam dużo innych klientów. Poszła stąd! – babcia bezpardonowo mnie wygoniła, bojąc się, żeby nikt się nie dowiedział o jej tajemnicy.

Wróciłam do domu trochę przygnębiona, bo chciałam z dobrego serca pomóc tej kobiecie.

Na podwórku przed domem spotkałam panią Lidkę.

– Nie dawaj mi już nic więcej, – powiedziała sąsiadka, która była wyraźnie zła.

– Ale ja chciałam jak najlepiej…

– Najwyraźniej nie wyszło…

Sąsiadka powiedziała mi wiele przykrych słów i od tego czasu postanowiłam już nikomu nie pomagać, bo to prawda, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *