– Masz szczęście, że masz żonę, Adam – mówiło wiele osób, – Pozwalasz sobie na rzeczy, których inne kobiety by nie tolerowały. A Anna przymyka na to oko. Inna kobieta na jej miejscu już dawno by cię zostawiła.
Wiele osób ostrzegało Adama. Zarówno przyjaciele, jak i dobrzy znajomi. I jego matka mówiła to samo. Że wszystko ma swoją granicę wytrzymałości. Ale Adam nikogo nie słuchał. Dlaczego? Skoro był pewien, że postępuje słusznie.
– Co ja robię? – zastanawiał się Adam – Nie robię nic złego. A jeśli to jej własna wina? Nie wypełnia swoich obowiązków. Co mam zrobić, przymknąć oko? Nie mogę. Tak właśnie ją wychowuję.
– Dlaczego nie powiesz “dziękuję”?
– Za co? Za to, że wypełnia swoje obowiązki w dobrej wierze?
– Ona cię zostawi.
– Nie, nie odejdzie. Założę się o co tylko chcesz, że mnie nie zostawi.
– Skąd ta pewność?
– Znam Annę. Dla niej rodzina jest najważniejsza.
– Jesteś pewien?
– Tak.
W domu, podczas kolacji, Adam zdecydował się na poważną rozmowę z żoną.
– Ostatnio spotykam się z dużą krytyką.
-Dlaczego?
– Źle cię traktuję – odparł Adam – zamieniam cię w milczącą kurę domową. Nie doceniam twojej pracy. Mówią, że nie wytrzymasz i mnie zostawisz.
– Gdzie mogę pójść? – Anna powiedziała z westchnieniem. Nie mam dokąd pójść. I mamy dzieci. Troje z nich!
– O czym ja mówię! – cieszył się Adam.
– Może jest im mnie żal?
– Dlaczego mieliby ci współczuć?
– Za to, że zrobili ze mnie cichą kurę domową. Za to, że nie doceniają mojej pracy. Robię dla ciebie wszystko, a w zamian nigdy nie usłyszałam nawet “dziękuję”. Zbliża się 8 marca, a ty nawet nie dasz mi kwiatka.
– To strata pieniędzy – powiedział leniwie Adam.
– Właśnie dlatego się o mnie martwią.
– Myślisz, że martwią się o ciebie? Oczywiście, że tak. Są o mnie zazdrośni, to wszystko. Sami są pod pantoflem swoich żon. I, oczywiście, martwią się. Kiedy widzą ludzi takich jak ja. Odważnych, wolnych mężczyzn. Mężczyzn, którzy nie muszą pochylać się nad swoimi żonami. Tu nie ma miłości. To żałosne gady. Ugh.
– A jeśli…
– Przestań – powiedział szorstko Adam – dość tej czczej gadaniny. Jestem najedzony. A twoje klopsiki nie są dziś zbyt dobre. Zrozumiałaś?
Idę trochę odpocząć. Kiedy będziesz zmywać naczynia, nie hałasuj talerzami. Nie podoba mi się to. I powiedz dzieciom, żeby nie hałasowały, kiedy odpoczywam. A na śniadanie chcę te… jak one się nazywają… serniki. Możesz je zrobić jutro rano.
– Potrzebuję twarogu.
– Idź i kup trochę.
– Jest późno.
– Idź do Biedronki.
– Na zewnątrz jest ciemno.
– Weź latarkę. Muszę cię wszystkiego nauczyć.
– A co jeśli…
– Jeśli, jeśli, jeśli. Ostatnio dużo mówisz, Anno. Nie sądzisz?
Z zawadiackim uśmiechem Adam poszedł do salonu oglądać telewizję. Dwie godziny później poszedł do sypialni i zasnął do rana.
Zwykle rano budziła go Anna. Ale tym razem to on obudził się pierwszy. Był zaskoczony, widząc swoją żonę śpiącą obok niego. Był bardzo zaskoczony. Zdarzyło się to po raz pierwszy od ślubu.
Anna zawsze wstawała dużo wcześniej. Przygotowywała śniadanie, wysyłała starsze dzieci do szkoły, a młodsze odwoziła do przedszkola.
Miała dużo do zrobienia, zanim Adam wstał. A najważniejsze było zrobienie mu pysznego śniadania.
– Anno – powiedział Adam i szturchnął żonę łokciem – gdzie są moje serniki?
– Gdzie? Gdzie? W… – odpowiedziała niegrzecznie Anna.
Odpowiedziała w taki sposób, że Adam na chwilę zaniemówił. Pierwszy raz słyszał, żeby jego żona wypowiedziała takie słowa. Nigdy nie słyszał, żeby użyła choćby jednego społecznie akceptowalnego przekleństwa. A potem to!
“Gdzie? Gdzie? – pomyślał przerażony. – Czy dobrze usłyszałem?”
Adam uśmiechnął się głupkowato, spojrzał na zegarek i przeraził się.
– Anna! – zawołał. – Dlaczego mnie nie obudziłaś? Jest już wpół do ósmej! Już dawno powinienem być w pracy.
Anna leniwie otworzyła oczy i spojrzała na męża.
– Dlaczego krzyczysz – powiedziała. Jestem tobą zmęczona. Nakarmiłam dzieci, wysłałam je do szkoły, zaprowadziłam do przedszkola, a teraz chcę spać.
Adam już biegał po mieszkaniu w poszukiwaniu ubrań. – “Gdzie mój garnitur?” krzyczał, “Gdzie moje skarpetki? Dlaczego nic nie jest na swoim miejscu? Jeśli w tej chwili nie wstaniesz z łóżka i nie zapewnisz mi normalnych warunków do życia, to nie wiem, co z tobą zrobię. Bóg wie, że nie chciałem tego robić, ale ty mnie do tego zmuszasz.
– Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli się teraz nie zamkniesz, wstanę, pójdę do kuchni, wezmę najcięższą patelnię i będę cię nią gonić po całym mieszkaniu. Rozumiesz?
– Gdzie są moje ubrania, Anno? – zapytał żałośnie Adam.
– Nie mam pojęcia – odpowiedziała Anna – Poszukaj ich tam, gdzie je zostawiłeś.
Adam zostawiał wszystko na korytarzu. Kiedy wracał do domu, zdejmował wszystkie ubrania, kładł je na rowerze syna i szedł do łazienki. Wiedział, że Anna wszystko pozbiera, wyczyści, wyprasuje, powiesi i odłoży na swoje miejsce.
Na korytarzu Adam znalazł swoje rzeczy tam, gdzie je upuścił. Zaczął się ubierać.
– Adam – usłyszał głos żony – chodź tutaj.
Adam poszedł do sypialni.
– Miałeś rację – powiedziała Anna. – Cóż, kiedy powiedziałam, że cię nie zostawię – powiedziała Anna – bez względu na to, co zrobisz. Ponieważ rodzina jest dla mnie najważniejsza, – Anna ziewnęła szeroko, – Mój mąż i dzieci są święci. Rozumiesz?
– Rozumiem – odpowiedział zdezorientowany Adam.
– A teraz… odejdź.
Adam odwrócił się, by odejść, ale Anna go zatrzymała.
– Nawet nie myśl o ucieczce – powiedziała, ziewając – wyciągnę cię z ziemi. A kiedy wrócisz z pracy, kup trochę sera.
– Dlaczego? – Adam nie rozumiał.
– Zrobisz mi serniki na kolację – powiedziała Anna.
Adam przez chwilę wpatrywał się w śpiącą żonę, po czym potrząsnął głową, odwrócił się i poszedł do pracy.
W ciągu tygodnia Adam nauczył się prosić żonę o wybaczenie, nawet za coś, czego sam nie zrobił.
Miesiąc później nauczył się nie rzucać wszędzie swoich ubrań i zaczął mówić żonie “proszę” i “dziękuję” za wszystko. Anna była najbardziej rozbawiona, gdy mówił to, gdy nie było to właściwe.
– Masz szczęście, że masz męża, Anno – mówiło wiele osób – Pozwalasz sobie na rzeczy, których inni mężczyźni by nie tolerowali. Inny mężczyzna na jego miejscu już dawno by od ciebie uciekł. Ale on tego nie robi. Więc cię kocha.
– Oczywiście, że kocha – odpowiedziała rozsądnie Anna – bo rodzina jest dla mnie najważniejsza.