Nie mogę ukryć swojego oburzenia i smutku jednocześnie. Moja wnuczka Basia niedawno świętowała swoje osiemnaste urodziny. Razem z rodzicami wyprawiła w domu przyjęcie, na które zaprosiła bliską rodzinę. Byliśmy my, jej rodzice i drugi dziadek – ojciec mojej synowej.
Kocham wnuczkę najmocniej na świecie, jest moim oczkiem w głowie. Kiedy tylko ma jakiś problem albo pokłóci się z rodzicami, zawsze dzwoni albo przyjeżdża do nas i rozmawiamy, pijemy herbatę albo pielimy grządki z kwiatami. Nie miała tak dobrego kontaktu z drugim dziadkiem. On wiecznie jest zajęty firmą, podróżami służbowymi, prawie w ogóle nie jest obecny w jej życiu.
Dlatego teraz tak trudno mi patrzeć na to, jak manipuluje naszą Basią. Jestem wzburzona tym, że na urodziny postanowił kupić jej samochód. Nie tylko dlatego, że nie wiedziałam o tej decyzji, ale również dlatego, że przez to nasza wnuczka zapomniała o nas i teraz widzi tylko drugiego dziadka.
Od lat prowadzimy z mężem skromne życie. Zawsze dbamy o swoje finanse i staramy się oszczędzać na czarną godzinę. Dlatego nie stać nas na tak drogie prezenty, ale gdyby ojciec mojej synowej przeszedł do nas i powiedział o swoich zamiarach, na pewno byśmy się dołożyli. Chcielibyśmy, by wnuczka miała tak wartościową pamiątkę także od nas.
Teraz Basia jest pochłonięta swoim nowym samochodem. Umawia się z dziadkiem na lekcje jazdy, zapisała się nawet na kurs… Całkowicie zapomniała o nas, choć byliśmy tak blisko. Wiem, że to młoda dziewczyna, ale nie mogę darować, że starszy człowiek tak manipuluje nastolatką i przekupuje ją prezentami.
Zastanawiam, czy to wszystko jest warte trudu. Czy warto ciężko pracować i oszczędzać pieniądze, jeśli i tak nie jest się w stanie zrobić niczego dla najważniejszych ludzi w swoim życiu? A może sama zniszczyłam relację z wnuczka, trzeba było spełniać jej marzenia, a nie trzymać pieniądze w banku…