Jestem szczęśliwym mężem ze wspaniałą rodziną i gdyby nie teściowa, żyłbym w sielance. Od pierwszego dnia mojego małżeństwa czułem, że nasza relacja będzie trudna. Zawsze była bardzo krytyczna wobec mnie, nie znała słowa „szacunek”. Ale od ostatnich trzech miesięcy sytuacja stała się jeszcze gorsza. Teściowa próbuje sprawić, bym poczuł się sam przed sobą nieudacznikiem.
Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy naprawiałem zlew w domu i nagle pojawił się hydraulik. Kto za tym wszystkim stał? Oczywiście moja teściowa! Zamówiła go, bo uważała, że nie dam sobie rady ze zwykła rurą.
Od kilku miesięcy zaczęły przychodzić kolejne rachunki od różnych mechaników i innych fachowców, których w ogóle nie widziałem na oczy. Teściowa jest niemal pewna, że sam niczego nie zrobię, więc zamawia ich do najdrobniejszej usterki i każe przesłać fakturę na moje dane. A o wszystkim dowiaduję się, kiedy dzwonię do tych pracowników.
Czuję się upokorzony i zraniony. A żona oczywiście nie ma nic przeciwko, bo przecież to z moich pieniędzy finansowana jest każda najdrobniejsza naprawa.
Nie mogę się sprzeciwić i nie zapłacić – żona jest w kolejnej ciąży. Co przyniesie taka awantura i niezgoda w rodzinie? Nie chcę, żeby odbiło się na dziecku to, że nie umiem dogadać się z teściową.
Wiem, że to nie jest normalna sytuacja i w żadnej innej rodzinie tak się nie dzieje, ale jak mam do tego podejść? Chcę, aby matka żony mnie szanowała i traktowała jak równego sobie… Tylko mam wrażenie, że im bardziej będę próbował przekonać ją, że jestem w stanie wszystko zrobić sam, tym bardziej będę się kompromitował.
A przecież już nie raz zrobiłem coś w domu. Od młodości pomagałem mamie – dla mnie to nie problem naprawić zepsutą spłuczkę czy przywiercić szafki.
Pomyślałem, by kupić teściowej bukiet kwiatów i dobrą bombonierkę, może w ten sposób przekonam ją do siebie i nie będzie mi robiła na przekór. Ale skąd! Jest jeszcze gorzej, bo zarzuciła mi, że trwonię pieniądze na głupoty.
Nie mogę pojąć, jaką satysfakcję ma z tego, że wciąż mąci w naszej rodzinie i robi ze mnie nieudacznika. Już przestaję wierzyć, że mogę cokolwiek zrobić. Czemu inni mają teściowe do rany przyłóż, z którymi można porozmawiać i napić się herbaty, a moja traktuje mnie jak człowieka gorszego sortu?
Chcę mieć z nią bardzo dobrą relację ze względu na żonę, jak i nasze dzieci. Nie widzę sensu kłócić się w rodzinie, to jeszcze nikomu nie przyniosło nic dobrego. Ale nie mam nawet kogo zapytać o radę. Moja mama nie żyje od kilku lat, a koledzy ze mnie żartują, każą trzymać teściową krótko i nie wpuszczać jej do domu. Tyle, że ja chcę by miała kontakt z wnukami, co może im się przytrafić lepszego, jak nie kochająca babcia? Tylko co zrobić, żebym ja na tym nie cierpiał?