Niedawno moi rodzice się rozwiedli. Tata złożył wniosek o rozwód zaraz po tym, jak skończyłam studia i znalazłam pracę

Niedawno moi rodzice się rozwiedli. Tata złożył wniosek o rozwód zaraz po tym, jak skończyłam studia i znalazłam pracę. Powiedział mi później, że nie mógł się doczekać, aż skończę naukę, żeby uciec od mamy. Teraz, po trzech latach od rozwodu, świetnie się dogadujemy, oboje zdążyliśmy założyć swoje rodziny, żartując nawet, że teraz oboje jesteśmy młodymi małżonkami.

Na moim ślubie tata nie mógł być obecny, właśnie z powodu mamy. Kiedy dowiedziała się, że ja i Wojtek planujemy ślub, od razu ostrzegła, żeby tata nie był zaproszony, bo inaczej…

Inaczej oznaczałoby, że ślub zamieniłby się w wielką awanturę, w której mama jest mistrzynią, co było głównym powodem rozwodu taty z nią. Awantury w naszym domu nie były częste, ale zawsze bardzo pamiętne, zaczynając się od drobnostek, jak plama na obrusie, ale potem eskalowały do ogromnych rozmiarów. Mama przypominała sobie wszystkie wcześniejsze kłótnie, a tata zazwyczaj milczał. Kiedy jego cierpliwość się kończyła, wychodził z domu i włóczył się godzinami, aż mama się uspokoiła.

Mama reagowała inaczej. Jak tylko tata zamykał drzwi, zaczynała płakać, brała krople na uspokojenie, a ja musiałam jej je zabierać, bo bałam się, że przedawkuje.

Pogodzenie rodziców trwało kilka dni, a potem nasza rodzinna sielanka trwała miesiąc, dwa, trzy, a potem znów wybuchał „wulkan Mama”. Do dziś dziwię się, jak tata to wytrzymał. Kobieta, z którą teraz mieszka, jest do mamy podobna tylko z wyglądu. Jest bardzo spokojna, zrównoważona, nigdy nie słyszałam, żeby podniosła głos. Tata, odkąd z nią żyje, też stał się spokojniejszy, nawet rzucił palenie, bo przestało mu to być potrzebne.

Kiedy mama została sama, wpadła w depresję. Na naszym ślubie siedziała jak na pogrzebie, nie dało się jej rozweselić. Teraz, kiedy mam męża, rodzinę z jego strony, krąg znajomych się poszerzył, ale mama zupełnie do tego kręgu nie pasuje.

Mimo wszystko kocham ją i staram się ją wyciągnąć z tego stanu, w którym się znajduje. Często zapraszam ją na różne spotkania, w których sama uczestniczę, ale zazwyczaj kończy się to źle. Nie dość, że mama siedzi z kamienną twarzą, to po kilku kieliszkach zaczyna szukać pretekstu do kłótni i zawsze go znajduje – ktoś nie tak na nią spojrzał, ktoś powiedział coś, co ona uznała za dwuznaczne i obraźliwe. Potem muszę łagodzić konflikt, zabierać mamę do domu, wszyscy mają popsute nastroje, a na mnie patrzą jak na wspólniczkę mamy.

Postanowiłam więc nie zapraszać mamy na uroczystości i świętować z nią osobno, albo we dwoje, albo z mężem. On też obawia się teściowej, bojąc się jej złego nastroju i tego, że popsuje sobie humor.

Ale taki układ też nie satysfakcjonuje mamy. Już kilka razy mówiła, że jest nikomu niepotrzebna, nawet ja jej się wstydzę i nie zapraszam do towarzystwa.

Nie wiem, co robić. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby skonsultowanie się z psychologiem, ale mama stanowczo odmawia. Krzyczy, że nie jest wariatką, i nie chce słyszeć o żadnej pomocy psychologicznej, ani nawet o telefonach zaufania. Nie chce się zaangażować w żaden klub zainteresowań, nie chce niczego! Boję się, że w końcu trafi nie do psychologa, ale do psychiatry.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *