Stanisław, mając niewiele ponad 30 lat, zdołał się ożenić, zostać ojcem i rozwieść się. Kasia, jego żona, była piękna, ale nie bogata. Może dlatego po czasie uciekła od trosk rodzinnych.
W ten sposób mąż tłumaczył sobie postępowanie żony. Prawie wszystkie domowe zmartwienia, podobnie jak przed rozwodem, wziął na siebie: jeśli chciał zjeść, musiał nauczyć się gotować, zwłaszcza że Kasia wcale nie lubiła stać w kuchni. A kiedy do wsi przybył nowy weterynarz, kobieta straciła głowę i dwa lata później pojechała z nim, zostawiając mężowi syna i córkę.
Trudno było być samotnym rodzicem dwójki przedszkolaków, które zaczęły pytać, gdzie jest ich matka. Stanisław oczywiście chciał znaleźć dobrą kobietę. Dla siebie żonę, a dla swoich dzieci matkę. Drugi punkt był obowiązkowy, wiedziała o tym cała wieś. Za plecami mówili: On bardzo chce, ale nikogo nie znajdzie. Kto potrzebuje dzieci innych ludzi?
Nagle w firmie pojawiła się nowa księgowa. Od razu było widać, że jest urocza, wesoła, pracowita. Stanisław nie był zakłopotany faktem, że Maria jest jeszcze młoda i wyraźnie nie nadaje się do roli matki dwójki dzieci. On, jak mówią, zaczął przecierać sobie szlaki.
Za każdym razem, gdy szedł do biura rachunkowego, przynosił coś smacznego i mówił:
– Mario, czas na ślub.
Dziewczyna nie zwracała uwagi lub po prostu żartowała. Stanisław rozpoczynał tę rozmowę za każdym razem, a ona pewnego dnia „zgodziła się”:
– Może już czas, ale kto zostanie moim mężem?
– Jak to kto? – wykrzyknął. – Ja?!
– Nie mówisz poważnie.
– Jeszcze poważniej! Dziś jestem gotowy!
– Wow! Cóż, to już inna sprawa – zaśmiała się Maria i nie miała czasu nic więcej powiedzieć, bo została wezwana do telefonu.
„Kuj żelazo, póki gorące” – pomyślał zalotnik. Zdecydował, że nadszedł czas, aby oświadczyć się swojej wybrance. Konsultował się z koleżanką – iść dziś do Marii czy poczekać do soboty?
Radziła nie zwlekać:
– Nie odkładaj tego, Stanisławie. Maria to piękna dziewczyna, bierz ją.
– Więc co powinienem zrobić?
– Cóż, nie jesteś zbyt mądry! Coś trzeba zrobić jak najszybciej! Zabierz klucze do jej mieszkania.
Wkrótce pod domem młodej księgowej zatrzymał się traktor. Trzech mężczyzn zaczęło nosić i ładować rzeczy dziewczyny do przyczepy.
– Co się stało z Marią – starsza sąsiadka była zaskoczona. – Dopiero niedawno wprowadziła się tutaj.
– Proszę się nie martwić, to niedaleko – uśmiechnął się jeden z ładowaczy. – Na następnej ulicy. Maria wychodzi za mąż.
– Tak szybko! A za kogo?
– Sekret! Dowie się Pani wkrótce!
Wieczorem dziewczyna wróciła do domu z pracy i prawie zemdlała: w domu pozostała tylko szafa, dywan, kuchenka gazowa i taboret. Nawet jej ulubiony kwiatek nie znajdował się na swoim miejscu! W biały dzień! Dziewczyna pobiegła do sąsiadów i szybko dowiedziała się, kto to zrobił.
Przekraczając próg domu Stanisława, od razu zobaczyła na półce swój telewizor i kwiat w doniczce. Właściciel nie był zakłopotany:
– Jak widać moje intencje są najpoważniejsze. Widzę cel, nie widzę przeszkód. A jutro zabierzemy Twoją szafę.
Maria jednak we wzburzeniu zażądała zwrotu swojego dobytku. Sąsiadka obudziła się tej nocy z jakiegoś hałasu. Wyjrzała przez okno i spojrzała na ciężarówkę stojącą pod domem Marii, z której inni mężczyźni wyjmowali rzeczy.
Stanisław nie znalazł nowej żony. Kiedy dzieci dorosły, Katarzyna wróciła. Mówi się, że namówiła byłego męża, by pozwolił jej wrócić do domu. On przeprosił i teraz mieszkają razem, a niedawno wydali za mąż swoją córkę.