Mam 48 lat i mam córkę, która ma teraz 25 lat. Urodziłam ją z mężczyzną, którego kochałam najbardziej w swoim życiu. Jedynym problemem jest to, że był żonaty, kiedy się poznaliśmy. Trzy lata męki, nadziei, wiary, że zostawi żonę i będzie ze mną, skończyło się tym, że dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka.
Tak, byłam strasznie zraniona, bałam się, co dalej i jak dalej żyć, ale udało mi się zebrać w sobie i ruszyć dalej. I tak urodziła się moja córka. Osiągnęłam wysokie awanse w karierze, a córce zapewniłam najlepszą edukację. Kupowałam jej najlepsze zabawki, dawałam jej wystarczająco dużo uwagi i wystarczająco dużo miłości. Jeśli chodzi o ojca, córka nigdy o niego nie pytała. Oczywiście powiedziałam jej wszystko tak, jak było, ale nie wykazała ochoty nawet go szukać. Cóż, jej wybór, oczywiście.
Niedawno córka przyznała, że ma chłopaka, który nawet się jej oświadczył, a ona się zgodziła. Jedyną rzeczą jest to, że jej młodzieniec nie jest taki młody, jest w moim wieku. Oczywiście byłam w szoku, bo jak to tak… Chociaż wszystko jest jasne, nie otrzymawszy miłości ojca w dzieciństwie, próbowała znaleźć ją u jakiegoś dorosłego mężczyzny i najwyraźniej to się udało. Umówiliśmy się więc, że spotkamy się wszyscy razem, abym zatwierdziła wybór mojej córki i pobłogosławiła go. A potem nadszedł dzień, a raczej wieczór. Córka wystroiła się, a ja zadbałam o porządek w domu. Potem pod nasze wejście podjechał drogi samochód. Wysiadł wysoki, wysportowany mężczyzna.