Obecnie wiele osób mówi, że współczesne pokolenie jest okrutne i obojętne, nie chce pomagać osobom starszym i nie traktuje ich właściwie. A przecież są zobowiązani do opieki nad rodzicami, czy dziadkami, lecz nie zawsze tak jest.
Mój dziadek od strony ojca, szalał za mną, obsypywał mnie prezentami, zabierał na spacery. Babcia była jeszcze kobietą w kwiecie wieku i zajmowała się głównie sobą i swoimi sprawami. Chodziła do pracy, zapraszała znajomych, prowadziła gospodarstwo domowe.
Nie ma w mojej pamięci chwili, kiedy poświęciła swój wolny dzień, aby zabrać mnie na spacer, lub poczytać mi bajkę, tylko dziadek się mną opiekował.
Kiedy mój dziadek wyjechał do pracy na drugi koniec Polski, babcia wolała o mnie zapomnieć. Chociaż mieszkaliśmy na sąsiednich ulicach, miałam wtedy około sześciu lat.
Pamiętam ten czas bardzo dobrze, wtedy opiekowała się mną głównie moja mama. Tata przyjeżdżał do mnie, ale nie mieszkał z nami, ponieważ się z mamą rozwodzili. Dziadek ze strony mamy też przysyłał paczki, sukienki, lalki, spinki do włosów i zabawki.
Mój kochany dziadek po trzech latach pracy w innym mieście, był w stanie kupić tam dom. On i moja babcia sprzedali swoją posiadłość obok naszej i przeprowadzili się do nowego miejsca zamieszkania.
W tamtych czasach nie było jeszcze internetu, nie każdy miał nawet telefon. Na początku korespondowaliśmy, wysyłaliśmy sobie listy, bardzo za nim tęskniłam. Wtedy mój dziadek zachorował, zapadł na zdrowiu i kilka miesięcy później zmarł. Babcia nie chciała utrzymywać z nami kontaktu. Początkowo pisałyśmy do niej z mamą, pytając, czy nie potrzebuje naszej pomocy, ale nie było odpowiedzi, więc przestałyśmy się narzucać.
Mój ojciec i matka byli już rozwiedzeni, tata miał drugą rodzinę, z którą pojechał do dziadka, gdy ten zachorował. Opiekowali się nim, kąpali go, karmili i leczyli. W rzeczywistości dziadek zmarł w ramionach ojca.
Gdy babcia owdowiała, postanowili, że zostaną u niej na stałe. Nowa żona ojca prowadziła gospodarstwo domowe, uprawiała ogród warzywny. Umawiała się z sąsiadami na sprzedaż świeżego mleka spod ich krowy, uprawiała warzywa, przygotowywała zaprawy na zimę. Po pewnym czasie urodziły im się dzieci, moje przyrodnie rodzeństwo.
Od czasu do czasu dzwoniłam do babci, chciałam się z nią kontaktować. Mama nie gniewała się na nią, zawsze dobrze mówiła o swojej teściowej. Moja babcia często skarżyła się przez telefon na swoje małe wnuki, że są hałaśliwe, złośliwe i denerwują ją, mówiła to bardzo rozdrażniona. Starszym ludziom musi być trudno dogadać się z młodymi.
Po jakimś czasie mój ojciec zmarł, nie mogłyśmy być z mamą na pogrzebie. Mieszkałyśmy biednie, ja kończyłam szkołę, pieniędzy było mało, a podróż była droga. Wysłałyśmy więc wdowie niewielką sumę na kwiaty.
Minęło trochę czasu, zadzwoniłam do babci. Już nie mówiła nic złego o swoich wnukach. Zaczęłam się nawet cieszyć, że już nie narzeka i jest dużo spokojniejsza. Musiały dorosnąć i stać się cichsze, albo babcia się z tym pogodziła.
Trzy miesiące później okazało się, że pokłóciła się z nową synową i wygoniła ją z wnukami. Zrobiło mi się żal tej kobiety i jej dzieci. Jak tu żyć w obcym mieście bez pieniędzy, bo nie pracowała, bez męża i bez pomocy krewnych. Poza tym wiedziałam, że ma też problemy ze zdrowiem. W końcu dotarły do nas z mamą pogłoski, że dzieci zostały umieszczone w rodzinach zastępczych, babcia nic nam o tym nie mówiła, ukrywała to. Dowiedziałyśmy się o tym przypadkiem, od znajomych.
Od momentu, gdy powiedzieli nam się co się stało, postanowiłyśmy zabrać dzieci z drugiego małżeństwa mojego ojca, do siebie. W końcu to moje przyrodnie rodzeństwo, które nie było niczemu winne.
Pojechałyśmy z mamą do babci, żeby się dowiedzieć, gdzie są, ale ona nie chciała nam powiedzieć, trzymała to w tajemnicy. Wróciliśmy do domu z niczym, miałam wtedy wiele pretensji do babci, przestałam z nią rozmawiać.
Minęło jeszcze trochę czasu i od wspólnych znajomych dowiedziałyśmy się, że babcia zawarła umowę z jakąś panią, która będzie się nią opiekowała, i że przekazała jej dom. Zrozumiałam, że nie zamierza już utrzymywać z nami kontaktu, i tak mijały lata.
Niedawno zadzwoniła do mnie kobieta, która się nią opiekowała i powiedziała, że babcia zachorowała i nie może się już poruszać. Nie wystarcza jej renty na wszystkie potrzebne rzeczy. Mówiła, że trzeba wypożyczyć specjalne łóżko, kupić pampersy, opłacić pielęgniarkę na dwie godziny dziennie itp. Ta pani szukała u mnie pomocy finansowej, wiedząc, że jestem jej wnuczką.
Chcę być dobrze zrozumiana, ale niedawno dostałam pracę i udało mi się zaoszczędzić na studia, zaczęłam też oszczędzać na własne mieszkanie. Wysłałam jej pieniądze, ale skończyło się na tym, że musiałam oszczędzać na zakupach spożywczych. Nie mogę regularnie pomagać mojej babci, czy mam być za to osądzona?