Oburzające zachowanie nauczycieli w przedszkolu

Od kilku miesięcy czekaliśmy na miejsce w przedszkolu dla naszego Olka. Kiedy już wreszcie poszedł do przedszkola, zachorował. Przez tydzień byłam z nim na zwolnieniu lekarskim.

Nie mogłam zrozumieć, co się stało, dlaczego moje dziecko, które hartowaliśmy od dzieciństwa, zupełnie nie radziło sobie z ewentualnymi przeciągami i wirusami wśród rówieśników?

Takie sytuacje występowały przez kilka miesięcy. Przyprowadzając syna na zajęcia, rozmawiałam z innymi rodzicami i mieli podobne problemy. Prawie zrezygnowani, mówili, że wszystkie dzieci chorują. Pewnego razu  przyjechałam po Olka wcześniej niż zwykle, kiedy dzieci właśnie wstały po drzemce.

Obraz, który zobaczyłam, przeraził mnie. Dzieci w trakcie drzemki spały w krótkich spodenkach, okna były szeroko otwarte, a przecież dopiero był luty.

Ja sama byłam w kożuchu. W przedszkolu wcale nie było gorąco, temperatura spadła do trzynastu stopni.

Na mój widok nauczycielka podbiegła do okien i „wietrzenie” ustało. W przepraszającym tonie wyjaśniła, że ​​jest to niezbędna rutyna i trzeba ją wykonywać każdego dnia.

Olek, widząc mnie, wspiął się na palce, a ja ukryłam go pod moim ciepłym kożuchem. Mój syn szepnął zziębniętymi ustami:

– Jesteś taka ciepła…

Na mojej twarzy było wypisanych tak wiele emocji, powstrzymywała mnie tylko obecność dzieci. Jedyne, na co sobie pozwoliłam, to to, że głośno zaprosiłam nauczycielki do rozebrania się, aby poczuły się tak samo, jak dzieci w tej sali. Dzieci śmiały się i klaskały w dłonie, a zdezorientowane kobiety spojrzały na mnie ze złością.

Potem odbyła się rozmową pomiędzy dyrekcją a przedszkolankami. Znaleźliśmy rozsądny kompromis – w mojej obecności podpisano rezygnację z takich praktyk, a ja obiecałam nie ujawniać sytuacji rodzicom i wyższym władzom, choć zapewne na próżno.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *