-Doliczyć reklamówkę?
-Nie trzeba.
Przy kasie pracuje dziś nowa kobieta. Płacę za Artykuły spożywcze. Odbieram rachunek. Pierwszym punktem jest doliczona reklamówka. Pokazuję paragon dziewczynie – kasjerce, ta po cichu daje mi siatkę. Cóż, nie robię awantury bo chodzi o marne grosze…
Dawno, dawno temu, kiedy wszystkie ceny były przewidywalnie znane, nie przyszło mi do głowy sprawdzenie paragonu w sklepie. Ale czasy się zmieniają, zmienił się także mój stosunek do tych samych kartek, wydawanych przez kasę.
Paragony dokładnie sprawdzam w trzech przypadkach:
-Jeśli jest dużo zakupów. Jest to najczęściej spotykane w hipermarketach. Najczęstszym „błędem” w tych paragonach jest nadmiar towaru. Na przykład kupuję 1 butelkę oleju, a na paragonie nagle 2. Najczęściej jakiś drobiazg też jest doliczony, którego w ogóle nie ma wśród moich zakupów.
-Jeśli całkowity koszt zakupów wydaje mi się podejrzanie duży. Wybierając produkty, zawsze z grubsza liczę kwotę, którą będę musiał zostawić przy kasie. A jeśli nagle poproszono mnie o więcej, natychmiast jest to niepokojące.
-Najczęściej okazuje się, że produkt z promocyjną ceną jest nabity bez rabatu lub jak zwykle, przy produkcie była wstawiona cena innego produktu.
W pierwszym przypadku musisz zażądać odliczenia produktu o określonej cenie, nawet jeśli promocja się skończyła i po prostu zapomniałeś zmienić metki (to nie jest mój problem). W drugim przypadku następuje zwrot towaru i reklamacja, bowiem w 8 przypadkach na 10 niewłaściwa cena jest wyraźnie umyślna.
Tak, wiem, że jestem sknerą. Tak, będę wymagał prawidłowego nabicia towaru, nawet jeśli różnica między paragonem a rzeczywistą wartością wynosi 10-15 groszy.
Tak, następnego dnia nie będę zbyt leniwy, aby znaleźć ten produkt i upewnić się, że cena została zmieniona na poprawną, a wymówka typu „nie ma nikogo do pracy” to nie jest obiektywny powód do oszukiwania kupującego.
Niektórzy uważają, że oszustwo za 5-10-15 groszy nie jest oszustwem i nie warto tracić czasu na wyjaśnienia. Inni są przekonani, że oszustwo nawet za 1 grosza jest złe i należy z tym walczyć.
A jak myślicie? Czy z powodu kilku złoty warto domagać się zwrotu?