– “Więc dlaczego teraz płaczesz? Powinnaś była! – skarciła Swietłanę teściowa – powinnaś była poświęcić więcej uwagi swojemu mężowi, a nie iść na spacer w szczerym polu. – Nie poszłam na spacer – odpowiedziała przez łzy Swietłana – byłam w pracy.
– Twój dzień pracy trwa do 18:00! – powiedziała Aleksandra Wiktorowna, podkreślając każde słowo. Aleksandra Wiktorowna stanęła nad synową z rękami po bokach i uniemożliwiła jej wejście do mieszkania. – Nie mogłam wyjść wcześniej – usprawiedliwiała się Swietłana – mamy sprawozdanie roczne. Rano powiedziałam Maksymowi, że będę musiała zostać do późna.”
– Możesz mówić, co chcesz, ale nie pozwolę ci oszukiwać mojego syna!” – mówiła dalej teściowa.” – Nie mieszkasz tutaj.” – Muszę porozmawiać z Maksymem” – powiedziała Świtłana, szlochając.” – Musisz wyjść, a nie rozmawiać” – odpowiedziała teściowa i wyrzuciła ją z mieszkania.”
– Wyślę ci twoje rzeczy pocztą. Svitlana stała przed głośno trzaskającymi drzwiami, nie wierząc w to, co się dzieje. Rano wszystko było w porządku, Maksym wiedział, że się spóźni i nie wyraził żadnych pretensji. I wszystko było w porządku, dopóki nie wprowadziła się do nich teściowa.
Mieszkanie należało do Oleksandry Viktorivny, ale wcześniej mieszkała na wsi, opiekując się matką. Kiedy jej matka zmarła, odziedziczyła dom, sprzedała go i wróciła do miasta, do swojego mieszkania. Świadomość, że nie jest już właścicielką swojego mieszkania, doprowadzała Aleksandrę Wiktorownę do szału.
Po miesiącu wspólnego mieszkania nie lubiła Switłany z całego serca i postanowiła za wszelką cenę pozbyć się jej z mieszkania. Switłana usiadła na ławce przy wejściu, zastanawiając się, co robić dalej. Miała mętlik w głowie, nie rozumiała, co się dzieje. I wtedy, w ciemności, zobaczyła znajomą sylwetkę.
“Ugh, udało mi się – wydyszał Maxim – Przyszedłem do twojego miejsca pracy, a ty już wyszłaś. Biegnę z powrotem…” Nie kończąc, Maxim zamilkł. Z zapłakanej twarzy Svitlany zrozumiał, że rozmawiała już z jego matką. “Nie wiem, co dzisiaj wstąpiło w moją matkę” – powiedział cicho Maksym. “Będziemy musieli poszukać innego miejsca do zamieszkania”.
Podczas gdy Swietłana była w pracy, Ołeksandra Wiktorowna pokłóciła się z Maksymem i wyrzuciła go z domu. Maksym udał się do miejsca pracy Swietłany, aby spróbować coś razem załatwić, ale po drodze minęli się.
W tamtych czasach nie było telefonów komórkowych, więc tęsknota za kimś była na porządku dziennym. Dlatego, gdy Switłana wróciła do domu, teściowa powiedziała jej z sarkastycznym uśmiechem, że Maksym wyszedł z domu i że to wina Switłany, bo była “poza domem”.
Zdając sobie sprawę, że Maksym nie wyjechał z jej powodu ani z jej powodu, Svitlana oparła się o jego ramię i westchnęła z ulgą. Chodźmy na razie do moich rodziców, a jutro zaczniemy szukać mieszkania. Kiedy dotarli do domu rodziców Switłany, krótko wyjaśnili sytuację i swoje plany na przyszłość. “Dom jest duży, zostań tak długo, jak chcesz” – powiedział Andrij Wołodymyrowycz, ojciec Switłany.
Zostali więc w swoim domu. Sześć miesięcy później, tuż przed Nowym Rokiem, ich teściowa przyjechała w odwiedziny i miała już za sobą małą “inicjację”. Matka Swietłany, Weronika Serhiwna, chciała powiedzieć Aleksandrze Wiktorownej, jak wyrzuciła córkę z domu na noc, ale postanowiła nie psuć święta rodzinnymi kłótniami i zaprosiła ją do środka.
Po wzniesieniu kilku kieliszków wina musującego zaczęła pouczać rodziców Switłany o życiu: “Nie powinniście byli pozwalać im mieszkać z wami pod jednym dachem.
Wszystko w życiu muszą osiągnąć sami. Ale ja…. – Mamo, przecież ty przyjeżdżasz w odwiedziny – przypomniał jej Maksym, chcąc zakończyć rozmowę. – Co powiedziałam nie tak? – zapytała Aleksandra Wiktorowna, podnosząc głos.
A ty, Andrieju Władimirowiczu, zamiast pomóc im stać się normalnymi ludźmi, pobłażasz im we wszystkim! I wtedy Andriej Władimirowicz przypomniał sobie słynne powiedzenie o ludziach, którzy lubią uczyć życia i postanowił trochę pożartować z Aleksandry Wiktorowny
– Czy wiesz, dlaczego krowa radzi sobie z ciastem, a koza z grochem? – zapytał ją, uśmiechając się chytrze – Nie – Aleksandra Wiktorowna była zdezorientowana – Cóż, widzisz, nawet tego nie wiesz, a uczysz mnie życia – powiedział Andriej Władimirowicz, śmiejąc się głośno. Aleksandra Wiktorowna nadal wyglądała na zdezorientowaną, a wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem. Andriej Władimirowicz kontynuował poważnie: “Sami wymyślimy, jak wychować nasze dzieci.
I nie ma u nas zwyczaju wypuszczania dzieci z domu w nocy. Nawet w celach edukacyjnych. Opuściła ich obrażona, wierząc, że została znieważona. Uznała też, że nie są uprzejmymi ludźmi, bo nie zapraszali jej więcej do siebie. A to, że wyrzuciła synową z domu… co w tym złego? Przecież chciała dobrze.