Doskonale pamiętam dzień, w którym poszedłem odebrać moją wnuczkę Nastię z przedszkola, do czego od dawna byłem przyzwyczajony. Tym razem jednak wszystko było inaczej: nauczycielka powiedziała mi, że polecono Nastii, aby poszła tylko z rodzicami. Byłem zdezorientowany, biorąc pod uwagę, że zawsze wspierałem moją córkę i zięcia w opiece nad Nastią ze względu na ich napięty harmonogram. Wiele lat temu, kiedy urodziła się Nastia, poświęciłem cały swój czas na pomoc młodej rodzinie, upewniając się, że Nastia rośnie i rozwija się, gdy jej rodzice są przepracowani.
Ich życie było naznaczone trudnościami finansowymi i wyczerpującym harmonogramem pracy, który nie pozostawiał wiele miejsca dla dziecka. Pomimo tych trudności zdecydowali się na kolejne dziecko – decyzję, którą kwestionowałem, co doprowadziło do nieporozumienia. Tego dnia wplątałem się w sieć rodzinnych kłótni, próbując delikatnie poradzić sobie z sytuacją. Przede wszystkim martwiłam się o Nastię, która zawsze miała trudności z przystosowaniem się do środowiska przedszkolnego. Zakaz jej odbierania oznaczał, że będzie musiała spędzić tam dodatkowy czas,
bolesny czas w przedszkolu, który uważałem za niepotrzebny. Moje próby pogodzenia się i zaoferowania wsparcia spotkały się z oporem. Konfrontacja trwa nadal i mam tylko nadzieję, że czas uleczy rozdźwięk i przywróci nasze wcześniejsze porozumienia, pozwalając mi nadal wspierać Nastię i jej rodziców. Na razie postanowiłem milczeć, czekając, aż moja córka i jej mąż zmienią zdanie i powrócą do naszych harmonijnych relacji rodzinnych. Ale czy są na to szanse?