Halyna i Wasyl wyprawili wesele w domu panny młodej. Zaproszono bliskich sąsiadów, ugotowano ziemniaki i usmażono boczek. Głównym daniem był winegret. Tak świętowali to wydarzenie. Wszyscy w wiosce śmiali się z nich, a oni żyli razem w miłości i harmonii.
W wiosce wszyscy uważali, że Galka nie jest zbyt piękna, ponieważ była wyższa od wszystkich chłopców. Z łatwością potrafiła sama narąbać drewna i zaorać spory kawałek ziemi. Nikt nie myślał, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż. “Kto by ją poślubił, żaden mężczyzna nie mógłby z nią konkurować” – szeptali wieśniacy. Ale zaskoczyła wszystkich, gdy mały, chudy, uszczypliwy “miejski chłopiec” Wasyl wziął ją i poprosił o rękę.
Dziewczyna stała się taka, ponieważ nie miała innego wyboru. Jej ojciec nie wrócił z frontu, a matka została z pięciorgiem małych dzieci. W latach 50. jaki rodzaj pracy był we wsi? Kołchoz. Zabierano tam starych i młodych ludzi. Dlatego dziewczyna w siódmej klasie rzuciła naukę i poszła pomagać matce w gospodarstwie. Musiała obchodzić krowy, a miała ich aż osiemnaście, trzy razy dziennie.
Wstawała o czwartej rano i cały dzień kręciła się jak pszczółka. Nigdy jednak nie narzekała. Radziła sobie ze wszystkim w gospodarstwie i w domu. Kiedy przychodziła wiosna lub jesień, brała się za pług, żeby nie musieć nikogo zatrudniać. Lata mijały na pracy i zmartwieniach.
Dziewczęta w tym samym wieku spotykały się już pod wierzbą z chłopcami, ale na nią nigdy nie spojrzał żaden chłopak. W lipcu wieś żyła oczekiwaniem na ślub córki sekretarza partii. Miało to być wielkie wydarzenie dla młodych, bo krążyły plotki, że przyjadą z miasta. To nie były tylko skrzypce dziadka Fiedosiejewa, ale prawdziwa orkiestra dęta! “Galia została zaproszona jako przyjaciółka. Nie mam ludzkich butów ani dobrych ubrań” – odpowiedziała dziewczynkom. Jednak w domu matce udało się prawie wypchnąć córkę:
“Idź, posłuchaj chociaż tych muzyków. Opowiesz mi o tym. Kiedy jeszcze będziesz miała taką okazję? Czekaliśmy na to przy krowach”. W głębi serca przyznała, że była ciekawa, jak wygląda wesele. Nigdy nie tańczyła ognistej polki ani krakowiaka. Ale muzyka naprawdę jej się podobała. A muzykanci byli tacy zabawni. Nie w lnianych koszulach, jak ich wiejscy chłopcy, ale w jakichś kraciastych marynarkach. Podobał jej się wysoki trębacz. “Ach, gdzież mi do takiego przystojniaka…” westchnęła.
Ten ślub był jedynym jasnym punktem w jej życiu, ale stopniowo zaczął tracić swój blask w szarej codzienności. Pewnego wieczoru ktoś zapukał do drzwi stodoły: “Kto tam?” – zapytała matka, która siedziała już przy piecu. -“Pójdę i zapytam.” “Kto tam?” krzyknęła przez drzwi. Halka była oszołomiona tymi słowami. “Kto tam?” zapytała ponownie drżącym głosem.
– Poderwiemy twoją córkę! Otwórz drzwi! Wbiegła do pokoju i zaczęła odciągać matkę od pieca. “Kogo mamy zbałamucić? Ninka ma jeszcze 14 lat, inne są jeszcze młodsze. “Ty?” jej matka nie mogła zrozumieć. Kiedy drzwi się otworzyły, Halia prawie zemdlała. Stał w nich drobny muzyk, którego niedawno widziała na weselu
. Zaczęli rozmawiać o rudej dziewczynce i kunie, która wbiegła do ich domu. W końcu swat stwierdził: “Chcemy poślubić tę twoją dziewczynę, ale nie znamy jej imienia”. “Powiem ci, córko”, poradziła matka w drugim pokoju, “nie ma wystarczającej liczby przystojnych mężczyzn dla wszystkich, a może ten chłopak będzie dobry. Daj mi ręczniki, włożyłam je do skrzyni dawno temu.
Zrozumiała, że nie udało jej się z jej delikatną figurą i wypisaną twarzą, ale dlaczego miałaby chcieć kogoś takiego? Nie miała jednak wyboru – przewiązała niespodziewanych gości haftowanym materiałem. Wesele odbyło się w ich domu. Dla przyzwoitości zaprosili bliskich sąsiadów. Ugotowali ziemniaki i usmażyli boczek.
Specjalnością był winegret, a jedną butelką podzielili się wszyscy. Tak świętowano to wydarzenie. Wasyl, bo tak miał na imię młodzieniec, dorastał jako sierota, więc przyniósł ze sobą tamburyn, bo miał taki majątek. Ale facet miał złote ręce. Żyli swoim życiem i powoli prowadzili gospodarstwo domowe. Wasyl pracował też na pół etatu u znajomych na weselach. Po dwóch latach urodził im się syn.
Dali mu na imię Bohdanczyk. Wraz z narodzinami dziecka Halia rozkwitła, a Wasyl wydawał się dorastać. A może to szczęście tak ich odmieniło? A potem Bóg dał im córkę. Z czasem ludzie przyzwyczaili się do niezwykłej pary, ale nie zapomnieli o swoich przezwiskach. W domu Hałyny i Wasyla było głośno. W tym roku 83-letnia Hałyna Petriwna i 85-letni Wasyl Stepanowycz świętowali diamentowe wesele. Lata wygięły plecy kobiety i teraz jest prawie tak wysoka jak jej mąż.
W odwiedziny przyjechało dwoje dzieci, troje wnucząt i prawnuczka. “Wiecie, dzieci, na początku wstydziłam się z nim chodzić, płakałam z powodu kpin” – wyznała babcia rodzinie przy świątecznym stole. “A teraz powiem wszystkim, że nie było we wsi lepszego mężczyzny od mojego Wasyla. Ponieważ nie można pić wody z twarzy i trudno jest żyć z kimkolwiek. Ale ja miałam szczęście do męża.