Tego dnia szczęśliwie wcisnęłam się do autobusu i nawet udało mi się usiąść. Wyjęłam z torby czapkę i naciągnęłam ją na oczy, mając nadzieję na chwilę drzemki po drodze. Jednak po kilku przystankach usłyszałam, jak dwóch mężczyzn przywitało się entuzjastycznie tuż nad moją głową. Jeden z nich, o przyjemnym barytonie, zapytał drugiego, „co tam u niego”. W odpowiedzi usłyszałam, że zmienił pracę, był w Hiszpanii i że się ożenił. A koniec swojej wypowiedzi, spytał kolegę „A ty, Tomku, wciąż kawaler?”
Właściciel barytonu zaczął mówić z takim zaangażowaniem, że całkowicie straciłam ochotę na drzemkę. Miałam wrażenie, że moje uszy wydłużyły się i skierowały w stronę rozmówcy. To nie była zwykła rozmowa, lecz początek pięknej powieści.
Tomek powiedział: „Trzy miesiące temu kupiłem mieszkanie i podczas przeprowadzki spotkałem w windzie dziewczynę. W mojej głowie od razu pojawiła się myśl, „to twoja przyszła żona”! Za każdym razem, gdy ją widzę, z uśmiechem ją witam, ale ona unika wzroku. Wygląda na to, że nie zwraca uwagi na nikogo dookoła.
Natomiast jej sąsiadka z mieszkania obok nie daje mi spokoju, ciągle zaprasza mnie do siebie. Ostatnio zapytałem ją o tę tajemniczą dziewczynę, a ona odpowiedziała: ‘To dziwna osoba, niedawno po raz drugi się rozwiodła. Ma córkę z pierwszego małżeństwa, ale wysłała ją do swoich rodziców. Pracuje jako kelnerka w kawiarni. Dla mnie to bez znaczenia. Ale przynajmniej teraz wiem, że ma na imię Ewelina. Ewelina K. (tu pada moje nazwisko)”.
Kiedy usłyszałam swoje imię i nazwisko, wtuliłam się w fotel. Rozmawiali o mnie! Natychmiast przed oczami pojawiła mi się moja gadatliwa sąsiadka Magda, która pasowała do opisu kobiety z mieszkania obok.
Tylko że ja mam 27 lat i od dłuższego czasu jestem samotna. Pracuję w dziale finansowym, a moje życie towarzyskie ogranicza się do pracy, ćwiczeń na siłowni i sporadycznych spotkań z przyjaciółmi. Nigdy nie miałam męża ani dzieci.
Już prawie pogodziłam się z myślą, że zostanę stara panną, a tu nagle dowiaduję się takich rzeczy! Gorączkowo myślałam, co teraz robić! Zdjąć czapkę? Wstać? Powiedzieć coś w stylu „Oto ja”? ale strach mnie sparaliżował.
Dwa przystanki dalej Tomek wysiadł. Spojrzałam na niego przez okno. Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć?
Tego wieczora spotkaliśmy się przypadkiem przy windzie. Powiedział „Cześć”, a ja odważyłam się spojrzeć mu w oczy i uśmiechnąć. „Cześć” odpowiedziałam.
Tak, ostatecznie wyszłam za mąż za Tomka!
Dobrze, że w tamtym autobusie nie przespałam swojej szansy na szczęście! Gdy pomyślę, co mogłam stracić… ciarki chodzą mi po skórze