Nasze matki co roku wykorzystują nas w czasie urlopu, ale w tym roku postanowiliśmy, że wszystko będzie inaczej.

Dla mnie i mojego męża urlop już dawno przestał być powodem do radości. Choć często wracamy do pracy opaleni, zazwyczaj jest to skutek „relaksu” w ogrodzie, a nie na plaży

Do standardowych przyjemności działkowych, takich jak pielenie grządek i przycinanie drzew, mama i teściowa dodatkowo proszą nas, abyśmy umyli im dom, pomalowali płot, zawieźli je gdzieś, zebrali owoce, zrobili przetwory i tak dalej…

Szczerze mówiąc, po każdych takich wakacjach chce się wziąć kolejny urlop, żeby choć przez kilka dni po prostu wyspać się i poleżeć bez ruchu. Taki wyścig z przeszkodami trwa u nas prawie dziesięć lat.

Nie dziwi więc, że obydwoje jesteśmy wykończeni, bo przez ten czas nie tylko pracowaliśmy w biurze i pomagaliśmy naszym matkom, ale też wychowujemy dwoje dzieci. Prawda jest taka, że nawet dzieci nie uratowały nas od „urlopowych obowiązków”.

Z przerażeniem wspominam, jak zeszłej zimy pojechałam z niemowlęciem do mieszkania mojej mamy, aby pilnie przykleić tapetę. Dlaczego trzeba było to robić właśnie w styczniu? Bo akurat wtedy mieliśmy urlop. Szczerze mówiąc, mieliśmy nadzieję, że ukochany, mały wnuczek i urlop w zimowym czasie uratują nas od nadgodzin. Naiwni! Babcia wzięła naszego syna na ręce i zajmowała się nim cały dzień, ale wcześniej, jak doświadczony brygadzista, rozdzieliła nam zadania remontowe do wykonania.

Warto dodać, że z naszymi mamami nie ma dyskusji. Łatwiej zrobić to, o co proszą niż wyjaśniać im powód odmowy. Dlatego to wszystko jest takie skomplikowane. Prawie każdy weekend spędzamy u naszych matek, coś sprzątając, myjąc lub sadząc, a przed urlopem rzucają nam nowe „pilne” zadania, na wykonanie których trzeba poświęcić dwa-trzy tygodnie.

O tym, że ja i mój mąż możemy mieć swoje plany, nikt nawet nie myśli. Co więcej, zarówno mama, jak i teściowa lubią powtarzać stwierdzenie, że odpoczynek to zmiana aktywności, a nie leżenie na kanapie. Ach, jak ja bym chciała, chociaż kilka weekendów w roku, takiego pasywnego leżenia.

Nie myślcie, że ja i mój mąż nie próbowaliśmy „wymigać się” od matczynych próśb. Po prostu grzeczne odmowy przelatują im koło uszu, a na stanowcze reagują podniesieniem ciśnienia lub omdleniem.

Już niejednokrotnie wzywaliśmy obu matkom karetkę i nakapaliśmy, chyba, niejeden litr kropli uspokajających, po tym, jak próbowaliśmy odmówić im pomocy podczas naszych urlopów.

Ale w tym roku ja i mój mąż postanowiliśmy złamać system i choć raz porządnie odpocząć podczas naszego urlopu. Niedawno zarezerwowałam pokój w pensjonacie nad morzem na majówkę. Tam jest basen, plac zabaw dla dzieci i wyżywienie, a wieczorami można potańczyć na dyskotece w sąsiednim budynku. Szczerze mówiąc, o tych planach ani mama, ani teściowa jeszcze nie wiedzą.

Postanowiliśmy, że poinformujemy ich o wszystkim po fakcie, a ich łzy i omdlenia będziemy rozwiązywać po powrocie z wakacji. Najśmieszniejsze jest to, że w ostatnich dniach obie mamy dzwonią do mnie po kolei i barwnie opowiadają o tym, że wiosna za pasem. Jak to wkrótce będziemy porządkować działkę, przekopywać ogród i sadzić warzywa. Zawsze robimy to 1 maja, bo jak to mówi moja mama „Święto Pracy trzeba uczcić pracą”.

Cóż, czeka ich mała niespodzianka. Z mężem uznaliśmy, że ich pilne zadania nigdzie nie znikną, po prostu zrobimy je w weekendy. W końcu my z mężem mamy własne życie- nie jesteśmy ich osobistymi niewolnikami.

Mam nadzieję, że będziemy miło wspominać te wakacje, a nie z nadwyrężonymi plecami i niewyspanymi twarzami. Najważniejsze – nie ulec namowom i łzom naszych matek, gdyby przypadkiem o wszystkim dowiedziały się wcześniej.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *