Doszło do tragicznego wypadku. Na przejściu dla pieszych została potrącona młoda kobieta z dzieckiem. Mała Zosia wyszła z tego zdarzenia bez większych obrażeń, ale jej mamy nie udało się uratować, zmarła w karetce pogotowia.
Dziewczynka została sama z ojcem, który przez trzy lata jej życia nie brał udziału w jej wychowaniu. Zdając sobie sprawę, że Zosia będzie dla niego ciężarem, postanowił podrzucić córkę rodzicom zmarłej żony. Dosłownie, zostawił dziewczynkę przy bramie domu teściowej i teścia. Zapakował kilka torb z ubrankami i zabawkami Zosi, wsadził je wraz z dzieckiem do samochodu i podjechał pod dom teściów. Rodzice zmarłej kobiety nawet nie zdążyli wyjść z domu. Mężczyzna szybko wyładował torby z samochodu, trzasnął drzwiami i odjechał, nie mówiąc nic.
Babcia i dziadek byli zszokowani sytuacją. Opieka nad małym dzieckiem była dla nich trudna, ale mimo to włożyli w Zosię całe swoje serce. Zosia również ich kochała. Była bardzo przywiązana do nich. Z przyjemnością pomagała w ogrodzie, uczyła się gotować z babcią, pokochała wiejskie życie. Gdy Zosia poszła do szkoły i nauczyła się czytać, obudziła się w niej pasja do książek. Świetnie się uczyła, a nauczyciele radzili dziadkom, by wspierali wnuczkę i nakłaniali do dalszej edukacji. Zosia dostała się na uniwersytet dzięki wygranej olimpiadzie. Wybrała kierunek ekonomia rolnictwa. Ukończyła studia magisterskie, ale odrzuciła propozycję podjęcia studiów doktoranckich.
Zosia wróciła do wioski dziadka i babci. Rozejrzała się, sporządziła biznesplan, a potem zaciągnęła kredyt na budowę farmy. Następnie, rozpoczęła intensywną działalność związaną z budową niezbędnej na wsi infrastruktury. Zwróciła się do lokalnego urzędu pracy, aby znaleźć pracowników. Wkrótce do jej zespołu dołączył pewien tajemniczy człowiek. Pracował bardzo dobrze, ale nie interesował się wynagrodzeniem. Mężczyzna poprosił, by wypłacać mu minimalną kwotę tylko na jedzenie.
Gdy Zosia dowiedziała się o tym dziwnym pracowniku, postanowiła się z nim spotkać i porozmawiać. Chciała poznać powód jego zachowania. Podczas rozmowy z nią, mężczyzna zaczął płakać, przepraszał ją i nazywał swoją córeczką, prosząc, by go nie wyrzucała.
Zosia wieczorem opowiedziała dziadkowi i babci, co wydarzyło się w ciągu dnia. Po jej opowieści babcia smutno pokręciła głową i powiedziała jej, żeby wybaczyła temu głupcowi.