Pani Krysia to cudowna kobieta, która po śmierci męża zdecydowała, że nadszedł dobry czas, żeby wyjechać za granicę do pracy. Miałam dwadzieścia lat, kiedy razem z Olą, moją przyjaciółką, po raz pierwszy odprowadzałyśmy ją na lotnisko. Teraz mam rodzinę, troje dzieci i dobrego męża, tak samo zresztą jak Ola. Pani Krysia jest za granicą już od jakichś 17 lat. Pracuje u pewnej rodziny w Izraelu. Opiekuje się starszą kobietą, chociaż sama ma już ponad sześćdziesiąt lat.
Pojechała tam, żeby pomóc dzieciom. Kiedy jej mąż zmarł, miała 48 lat i nie była w stanie w Polsce zarobić tyle, ile za granicą.
To dzięki mamie Ola miała własne duże mieszkanie. Jej brat, Jacek, otworzył własną firmę też za pieniądze, które przywiozła pani Krysia. Opowieści mojej koleżanki brzmiały tak, jakby i ona, i jej brat czekali na przyjazd matki z Izraela tylko dlatego, żeby przywiozła im pieniądze.
„Tym razem trochę pożałowała pieniędzy” – powiedziała do mnie Ola, kiedy ostatnio się zobaczyłyśmy. – „Pół roku temu przywiozła więcej. A ja planowałam kupić samochód…”
Słowa Oli mnie zaskoczyły, bo pani Krysia jest cudowną kobietą. Zawsze jest miła dla każdego, kogo zna, ciekawie się z nią rozmawia, fajnie jest słuchać jej opowieści. Natomiast z tego, co mówiła Ola wynikało, że czekają na nią w domu tylko po to, żeby przyjąć prezenty i pieniądze zarobione przez matkę.
Wnuki nie czekają, aż opowiedzą babci o tym, jak sobie radzą w szkole i na dodatkowych zajęciach, tylko na to, żeby zjeść czekoladki i cukierki, które babcia im przywiezie.
Żal mi pani Krysi, bo to musi być przykre, kiedy krewni widzą w tobie tylko wór z pieniędzmi. Mogę się założyć, że moja koleżanka nawet nie zapytała mamy, jak jej się tam tam pracuje. Oli to nie interesuje. Chce, żeby mama jak najszybciej poszła do swojej starej kawalerki po mężu, żeby mogła przeliczyć, ile tym razem pani Krysia jej przywiozła.
Ale wczoraj moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że musimy natychmiast się spotkać. Kiedy się zobaczyłyśmy, Ola nie ukrywała złości. Nie panowała nad sobą, a to, co mi powiedziała, tak bardzo ją rozgniewało, że nie mogła tego zachować tylko dla siebie.
Okazuje się, że pani Krysia poczuła się zmęczona rolą prywatnego bankomatu dla swoich dzieci. Zadzwoniła do nich i powiedziała, że wychodzi za mąż i nie zamierza już wracać do domu. „Wychodzi za mąż, wyobrażasz to sobie?! Mówi, że my chcemy od niej tylko pieniędzy!” – oburzona Ola krzyczała, ale ja byłam zadowolona. Nareszcie pani Krysia będzie szczęśliwa. Będzie żyła w miłości i radości, a jej nowy mąż, mam nadzieję, nie będzie w niej widział tylko konta w banku.